Pamiętam, jak jeszcze w czasie studiów na wrocławskiej anglistyce w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku zafascynowałem się średniowiecznymi skrybami przepisującymi myśli innych, całymi dniami, anonimowo, ad maiorem Dei gloriam i bonum commune. Robili to oni – dziwiłem się wtedy – bez żadnego myślenia o sławie własnej, nie pragnąc pozostawić po sobie swojego, indywidualnego w charakterze sposobu myślenia i postrzegania świata. Wyobrażałem sobie jednak także ich zachwyt nad wielkością autorów dzieł przepisywanych i radość z przekazywania piękna i mądrości w tych księgach zawartych przyszłym czytelnikom.
Być może właśnie owo ówczesne zadziwienie doprowadziło mnie do powstania niniejszego zbioru myśli cudzych. Mnie nie ma tu prawie wcale. Moja obecność wyraża się przede wszystkim w wyborze tych, a nie innych fragmentów dzieł (i wypowiedzi mniej monumentalnych w formie), którymi się na przestrzeni wieloletniej lektury zachwyciłem. No i pojawiam się w niniejszej przedmowie, gdzie zaimek „ja” umieszczam w każdej chyba możliwej formie. Jednak trudno nie być dzieckiem swojej epoki…